Marzena Tadko
pielęgniarka z Warszawy, z największego jednoimiennego-zakaźnego szpitala w Polsce.
Pracowała na kardiologii i nie planowała, że trafi na oddział zakaźny. Życie zdecydowało za nią. Już przestała liczyć, ile razy ciało zmarłego pacjenta musiała zapakować w czarny worek i opisać “pacjent COVID dodatni”. Bardziej niż o siebie boi się o rodzinę – że mogłaby zakazić koronawirusem męża i córki, z których jedna w czasie pandemii przeszła operację wyrostka.
Zostaw swój komentarz