Świętowałem podając tabletki pacjentom

DR N. MED. TOMASZ BLOK, NEUROCHIRURG W WIELOSPECJALISTYCZNYM SZPITALU MIEJSKIM IM. J. STRUSIA W POZNANIU, TZW. “SZWAJCARSKIEJ”.

Szwajcarska wciąż jest wyjątkowa i jedyna – w tym sensie, że przyjmuje tylko zakażonych koronawirusem. A słowo “wyjątkowa” oznacza nie komplement, a kuriozum, jakim jest spacyfikowanie szpitala o tak szerokim polu działania i doprowadzenie pracujących tam chirurgów do bezczynności i szewskiej pasji.

Czasami pomogą znajomi.

Niedawno brakowało dla pacjentki ze złamanym kręgosłupem i problemami neurologicznymi miejsca w oddziale neurochirurgii w Wielkopolsce. W końcu po wielu telefonach została przyjęta w Kaliszu 200 km od szpitala kierującego. Tylko dzięki naszym kontaktom towarzyskim. Wydzwaniamy co chwilę po kolegach z całej Polski, pytając, czy wezmą naszego pacjenta, bo my jesteśmy tylko od zakażonych. W przypadku naszego województwa dodatni wynik testu na wirusa może być jedyną szansą na leczenie specjalistyczne dla pacjenta, np. w przypadku złamanego kręgosłupa, bo tylko taki pacjent może zostać przyjęty do naszego szpitala 

Praca zamiast szampana.

Miałem wczoraj 35-lecie pracy jako neurochirurg – 15 października, tyle minęło od dnia, gdy pierwszy raz stanąłem za stołem operacyjnym. “Świętowałem” na dyżurze. Ale nie operując, tylko podając tabletki pacjentom z COVID-19 – mówi doktor Sławomir Smól, szef neurochirurgii na Szwajcarskiej. – Dla tych chorych lepiej byłoby zresztą, gdyby zajmowali się nimi interniści, a nie ja, czy inni chirurdzy. Ci pacjenci mają wiele poważnych objawów, a ja nigdy nie zajmowałem się leczeniem chorób zakaźnych, ani interną od czasu studiów .