BORYS – EMERYTOWANY PRACOWNIK ADMINISTRACJI
Od niemal 1,5 roku nadal pracuję w administracji uczelnianej na pełnym etacie jako emeryt “z urzędu”. Zostałem nim będąc niepełnosprawnym, byłym rencistą, który osiągnął wiek 65 lat. Okazuje się, że mając za sobą niemal 20 lat pracy i doświadczeń w konkretnej dziedzinie, mając wiele dokonań, o których się nie pamięta, posiadając szerokie kwalifikacje i będąc po licznych szkoleniach – tych, w których uczestniczyłem i które również przez parę lat sam prowadziłem dla innych pracowników – zostałem przez moje nowe i młode kierownictwo skierowany do “najpilniejszej pracy” w… magazynku archiwum podręcznego celem robienia w nim porządku.
Praca zdalna dla wybranych.
Właśnie teraz, w czasie narastającej pandemii, w grafiku moich przełożonych wpisano mnie jako pracownika, który codziennie ma przychodzić do niezbędnej pracy biurowej “w magazynku”, bez zlecania żadnych zadań zdalnych, Pracy zdalnej, na którą w tym okresie wysyłani są młodsi i zdrowsi ode mnie współpracownicy z działu. Mam co najmniej pięć chorób przewlekłych, z którymi szczęśliwie do tej pory udało mi się jakoś żyć, a które obecnie są wymieniane jako główne choroby współistniejące, występujące przy zgonach na Covid-19 (nadciśnienie, kardiomiopatia przerostowa, niewydolność krążenia i bajpasy, zwłóknienia płuc w wyniku sarkoidozy, cukrzyca z polineuropatią). Rozwiązaniem problemu, o czym wiedzą doskonale i spodziewają się tego moi przełożeni jest moja ewentualna, podobno “samodzielna” decyzja o rezygnacji z pracy.
Wybór między pracą, a własnym zdrowiem.
Tak więc “subtelnie” i bez słów, jest mi sugerowane dokonanie wyboru: albo przychodzisz codziennie do wykonywania tego “poważnego” zadania, narażasz się na zarażenie i z racji chorób współistniejących zdecydowanie – na śmierć, albo, dla własnego bezpieczeństwa, odchodzisz z pracy. Tak więc pandemia Covid-19 stała się dla moich nowych przełożonych ewidentnym narzędziem do realizacji mobbingu. Jak to mawia Morawiecki? Chrońmy seniorów!